„Wczoraj i dziś słońce pięknie świeci, więc zaczynam się rozweselać. Nadto poczciwy Hitler pracuje nad umocnieniem mojego dobrego humoru.”

Źródło: Roman Dmowski, Z listu do Karola Waligórskiego. Cytat ironiczny i wyrwany z kontekstu, w odróżnieniu do  tego felietonu.

Nic w tym dziwnego, że przeróżne ugrupowania lubią podpierać swoje wątłe morale mniej lub bardziej wyimaginowanymi autorytetami. Przeważnie to jakaś religia, wódz z innej epoki, bliżej nieokreślona „tradycja” i „wartości”. Takie prawo natury. lm bardziej najedzone i żyjące w bezpiecznym świecie jednostki, tym koszulki bardziej brunatne, a saluty rzymskie dumniejsze.

Natomiast, obrzydliwe jest propagandowe wycieranie sobie gęby ludzkimi zwłokami.

Nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje tragedii wołyńskiej. Bez względu na dywagacje dotyczące przyczyn, dla których sąsiedzi zarżnęli sąsiadów.

Stąd też dysonans, że tolerujemy organizowanie tak ważnej uroczystości, przez ugrupowania nacjonalistyczne. Coś bardzo nie działa w tym polskim patriotyzmie, skoro ma twarz nastolatka w koszulce z „wyklętymi”. Choć tyle, że jeszcze żaden spec od polskiego marketingu patriotycznego nie wymyślił koszulek z napisem „Wołyń – pamiętamy!”. Może jeszcze tym popkulturowym genetycznym Polakom trochę wstyd. 

Po napisaniu tego zdania, zapytane google, zwróciły mi cały zestaw ubrań z motywem rzezi wołyńskiej.  Czyli jednak nie ma granicy – w każdym razie, śmierć  tysięcy Polaków w sam raz nadaje się na nadruk na chińskiej bawełnie.

A mi jest wstyd i za żenujące uważam, że symboliczny hołd składają ofiarom nastolatki chwalące się eventami z braćmi z ONR, kultywowaniem marszu/pogromu myślenickiego i przemocą wobec wszystkiego, co nie mieści się w przestarzałej idei narodowej.

W sumie to można zignorować te dzieciaki i kilku typów z lokalnych fundacji/stowarzyszeń, co to z arogancji i prymitywnej przemocy (w końcu zakłócanie legalnej demonstracji jest agresją) uczynili sobie narzędzie „działania społecznego”. W końcu, na kilkudziesięciotysięczne miasto to pył marny.

Tylko, że trzeba być idiotą, żeby nie widzieć wsparcia politycznego dla „emocji” bojówkarzy. Wszyscy wiemy, jak kończy się publiczne poparcie rządzących dla nacjonalizmu.

Jak kończą się mokre sny genetycznych ksenofobów? Ano tym, że drogie dzieci, Stepan Bandera też był patriotą i bohaterem narodowym.

Choćby ten Dmowski Roman i Bolesław Piasecki, tak „mądrze” zawiłości świata międzywojnia tłumaczyli i błyskotliwie uzasadniali konieczność eliminacji lub przymusowej asymilacji 1/3 mieszkańców Rzeczypospolitej. To nijak pojęcia faszyzujących polityków II RP do współczesnego świata nie pasują.

I choćby władza, nam obecnie panująca, już wszystkich pedałów, żydów, wegetarian, muzułmanów i innych podludzi, wyeliminowała (tu, rzecz jasna, radykalne rozwiązanie kwestii bliźnich „niedostateczniepolskich”) lub zasymilowała (pod tym pojęciem wpisujemy różne nieprzyjemne rzeczy), to przecież wiemy, że wielkiej Polski z tego nie będzie.

I następnym razem, jak będzie wszechpolak_działacz ubogacał kulturowo oraz patriotycznie za pomocą buta swoich oponentów, to może się na chwilę warto z tego faszystowskiego raka mózgu otrząsnąć. Bo żadne tam Bandery, Piaseckie, Dzierżyńskie, Dmowskie niczego konstruktywnego nie stworzyły. No chyba, że zakładamy radykalne rozwiązanie przeludnienia na Ziemi.

Zdjęcie: Filip Błażejowski, Forum