W ostatnim czasie na populistycznej prawicy nowy trend – próba utożsamienia poparcia legalnej, bezpiecznej aborcji, z brakiem poparcia dla pomocy osobom z niepełnosprawnościami, czy brakiem poparcia dla wspierania rodziców w wychowaniu dzieci np. poprzez opiekę okołoporodową, równo dostępne urlopy rodzicielskie, żłobki. Populiści i kler usiłują wmówić, że jeśli ktoś nie chce siłą sprowadzać tu kolejnych ludzkich istot, jest przeciwko interesom tych żyjących.

W ostatnim czasie Stowarzyszenie Sursum Corda działające w Nowym Sączu na rzecz niepełnosprawnych zarzuciło Partii Razem powoływanie się na współpracę przy okazji zbierania podpisów pod petycją w sprawie darmowych przejazdów dla opiekunów osób z niepełnosprawnościami. W argumentacji znalazł się taki kwiatek:

„Stąd też uważamy, że popieranie przez Partię Razem prawa do swobodnej aborcji (w tym z powodu wad rozwojowych) i równoległe działania w zakresie wspierania osób i opiekunów osób z niepełnosprawnością – jest nielogiczne oraz moralnie i etycznie niespójne. Jako środowisko osób związanych ze Stowarzyszeniem Sursum Corda uważamy bowiem drugiego człowieka – zdrowego czy chorego, samodzielnego czy niesamodzielnego – za wartość fundamentalną w pełnej rozciągłości i konsekwencji – od poczęcia, do naturalnej śmierci.”

O akcji wspominaliśmy na Facebooku oraz w tekście dotyczącym nikłego zainteresowania życiem narodzonych. Było to jeszcze w grudniu i nigdzie nie pojawiły się odniesie do wspomnianego Stowarzyszenia, ale nie ma sensu wchodzić w jałowe nieporozumienia. Argumentacja odnosząca się do kwestii życia jest wiele ciekawsza, bo związana z kolejnymi manipulacjami w tym zakresie. 

Nie mogę pisać za wszystkie osoby z Partii Razem, ale mogę powiedzieć jaki jest mój stosunek do życia, do prokreacji i do wartości jaką jest wolność wyboru.

Fałszywe argumentacje

Katolicki kler od zawsze stosuje strategię obrzydzania wolności, edukacji i obyczajowego postępu. Odwołuje się do uczucia wstrętu, stając na głowie w celu wymyślania, rzekomo logicznych argumentów. Mówienie o złu moralnym, zagładzie cywilizacji, podstępnym szatanie niszczącym rodziny, stosowano już m.in. w 20-stoleciu międzywojennym, tylko, że wtedy sprawa dotyczyła poparcia możliwości zawierania ślubów cywilnych i rozwodów. Spójrzcie na poniższy cytat zawarty w książce Macieja Dudy „Dogmat płci. Polska wojna z gender”

„Dzisiaj znowu, kochani katolicy, jesteśmy w takim momencie dziejowym, gdzie rodzina na nowo przechodzi kryzys. Dlaczego? Dlatego, że obniżył się szacunek dla rodziny. Dzisiaj rodzina nie jest czczona jako ta święta instytucja Boża, która z Jego woli życia jest źródłem. Dzisiaj dla wielu nie jest wygodna, bo nakłada ofiary, bo nakazuje zaparcie się dla dziecka, dla tego dziecka żąda ofiar (…)” 1.

Pochodzi z 1933 roku, a wygląda tak znajomo….

Pomimo narzucenia ustawy antyaborcyjnej w roku 1993, blisko 40% Polek i Polaków nadal popiera jej złagodzenie. Wtedy zakazy w tym zakresie praktycznie do nikogo nie przemawiały, ale politycy dogadani z klerem, sprzedali prawa reprodukcyjne w zamian za poparcie z ambon.

Dziś na nic zdają się fałszywe zdjęcia płodowych paluszków i drastyczne obrazy zwłok sugerujące, że ilustrują współczesny zabieg przerywania ciąży. Pseudo „pro life” sięgają zatem po analogię pomiędzy podejściem do kwestii płodzenia i ciąży oraz podejściem do żyjącego człowieka, z jego zdolnością do odbierania otaczającego świata zmysłami, umiejętnością odczuwania emocji i myślenia. Stawiają znak równości pomiędzy własną chęcią życia, a chęcią sprowadzania na świat setek i tysięcy kolejnych żyć.

Poparcie dla legalizacji przerywania ciąży 1992-2010 na podstawie badań CBOS

Medycyna potrafi określić kiedy rozwijają się poszczególne funkcje organizmu w okresie płodowym. To po pierwsze. Po drugie, stosowany argument jest fałszywy. Trochę jak z historii o skoczku, który osiągając własne spełnienie dzięki skokom wzwyż, postanowił uszczęśliwić tym skakaniem wszystkich innych ludzi na świecie i dziwił się, czemu to nie wychodzi. Ale to nie jedyne powody dla których chętnie wspieram zarówno kobiety chcące przerwać ciążę, jak i innych ludzi np. osoby z niepełnosprawnościami.

Antynatalizm  

Uważam, że pomiędzy narodzonymi, a potencjalnymi ludźmi i płodami nie ma analogii, gdyż narodzeni nie są tu z własnej woli. Zostali do tego zmuszeni przez rodziców, a ci bardzo często sprowadzili życie na świat z powodów kulturowych np. z powodu presji posiadania rodziny, ewentualnie z powodu przemocy takiej jak gwałt i opresyjne państwo, które usiłuje wymuszać porody.

Nikt nie zapytał „narodzonych” czy chcą się starzec i umrzeć, każdego dnia ryzykując poważnym cierpieniem z powodu choroby, wypadku, biedy, katastrof, wojen, wykorzystania, niesprawiedliwości, bezsilności, rozczarowań. Nikt tego nie zrobił. W imię fikcyjnych wartości, które przykrywają zwyczajny egoizm – bo wszyscy mają dzieci i mówią, że to fajne, bo nie chcę być na starość sama albo sam, bo ktoś mnie będzie bezgranicznie kochał, bo małe dzieci są słodkie, a ja lubię zdjęcia na których ludzie wyglądają na szczęśliwych.

Jestem antynatalistką. I właśnie dlatego staram się dążyć do uczynienia życia ludzi choć trochę lepszym. Przede wszystkim tych mniej i bardziej sprawnych fizycznie, intelektualnie, psychologicznie. Właśnie dlatego, że egoizm społeczny powoduje, że muszą się mierzyć z życiem. A być może, mając wolny wybór, nieprzepełniony indoktrynacją, mając świadomość nieuchronnego starzenia, śmierci i zagrożeń, nigdy sami by tego życia nie wybrali.

Egoizm społeczny ubrany w kulturę mówi ludziom, że skoro mają instynkt samozachowawczy, boją się śmierci, bólu, cierpienia, to muszą cenić życie. Oczywiście nie poprzez troskę o swoje własne i ludzi z otoczenia, ale poprzez płodzenie kolejnego. Egoizm społeczny ukrywa chęć posiadania więcej ludzkiego „mięsa armatniego”, które można wysyłać na wojny, więcej „roboli” do zasuwania na emerytury wcześniej urodzonych, więcej do statystyk, żeby ten, czy inny dyktator był bardziej dumny z zarządzania wielkim krajem. Egoizm dla nacjonalizmu, dla fikcji jaką jest państwo narodowe.

Iluzje dzieciństwa

Pojęcie narodu stworzono wtedy, kiedy wykuwał się liberalizm. W oświecaniu. Taka ciekawostka, bo w ideologiach wolność jednostki oraz stawianie na piedestale społeczeństwa jako grupy, są sobie przeciwstawiane. W zasadzie, w tamtym okresie, bliżej XIX wieku pojawiało się też dzieciństwo. Kiedy ludzie nie mieli umiejętności kontrolowania płodności, i rodzili na potęgę, nikt nie uprawiał kultu dzieci. W zamian za dach nad głową czy odzienie, musiały pracować, ich zabicie nie było szczególnie karane, a na obrazach przedstawiano je jako zminiaturyzowane osoby o rysach twarzy dorosłych. Odkąd człowiek stał się dla władzy „reglamentowanym towarem”, usiłuje się zatrzeć powiązanie pomiędzy słodkimi, pucołowatymi, małymi ciałkami o niewinnych, niebieskich oczach, a realnym życiem ludzkim, takim jakim ono jest przez większość lat człowieczego losu. Takim, które nawet najbardziej „szczęśliwe”, jest jednocześnie codziennym, powolnym przekwitaniem i obumieraniem. Setkami mniejszych i większych konfliktów z samym sobą i innymi, z których większość nie może znaleźć rozwiązania w postaci spektakularnych sukcesów – posiadania sensu, stania się cenionym, posiadania wpływu, czy choćby pieniędzy, które niby przyziemne, ale stanowią główny warunek otwierania możliwości we współczesnym świecie. To wszystko w atmosferze przewidywanych zagrożeń, z których niektóre pochodzą od innych ludzi, a inne od samego siebie np. jako nowotwory, choroby autoimmunologiczne, na prostym złu pod postacią zawiści lub pazerności kończąc.

Jestem antynatalistką, bo uważam, że świadome rodzicielstwo jest nieetyczne, złe, że nikt nie powinien mieć prawa decydować za kogoś w tak poważnej sprawie jaką jest życie. Odpowiedzialnym rodzicem jest się do 18, 20, niech będzie, że nawet do 30 roku życia potomstwa i co dalej? Mając taką możliwości, nie można więc zakazywać zapobiegania sprowadzaniu kolejnych istot ludzkich na ziemię np. poprzez antykoncepcję. W to patriarchalne, egoistyczne i pełne przemocy miejsce, gdzie wpływowi mężczyźni robią z kobiet dziwki, szmaty do sprzątania podłogi i zmuszają do tworzenia kolejnego życia pod przykrywką, rzekomego dobra tego płodzenia, a jeśli to nie działa, to pod państwowym przymusem.

Przeciwko kulturze rozmnażania, nie przeciw rodzicom

Ale nie. Nie jestem przeciwko rodzicom. Nie jestem przeciwko rodzicom osób z niepełnosprawnościami, które uniemożliwiają samodzielne życie, choć czasem sądzę, że oni mogą być najbliżej „mojej” prawdy.

Nie jestem za tym, żeby ludzi myślących o posiadaniu potomstwa siłą nawracać, kładąc do głowy moje opinie, żeby im utrudniać zapłodnienie lub wychowanie, bo oni nie są winni własnym uwarunkowaniom i kulturze w jakiej ich wychowano. Niemniej jednak, stronię od gratulacji z powodu potomstwa. Nie przechodzą mi gardłem.

Tym bardziej nie jestem za namawianiem do aborcji. Każdy ma swoją drogę i własne doświadczenie, a zabiegi medyczne to nie cukierki.

Lobbowanie na rzecz przymuszenia innych do określonego sposobu życia stanowi specjalność wszelkiego duchowieństwa, niezależnie od szerokości geograficznej i religii, którą rzekomo głoszą. Narzucanie, manipulowanie, kierunkowanie na realizację politycznych interesów swoich organizacji, bez zważania na realną krzywdę ludzką i ból.

Mam nadzieję, że ludzie kiedyś sami zauważą, że „nie wszystek umrę” realizowane przez prokreację, to nie jest szlachetna droga. A być może za 100, czy 300 lat, część z potencjalnego cierpienia uda się wyeliminować przy pomocy nauki.

Dopóki tak się nie stanie, trzeba starać się o czynienie życia ludzi choć trochę łatwiejszym. Szczególnie życia nastoletnich i dorosłych kobiet, na których płodności i seksualności, od początku ludzkości koncentruje się społeczny terror. Na poprawie jakości życia ludzi z wszelkiego rodzaju problemami, dysfunkcjami, przewlekłymi chorobami oraz osób starszych, które dotkliwie odczuwają już konsekwencje życia, konsekwencje tego swojego, dawno minionego dzieciństwa, choćby najlepszego.

Być za życiem, to dla mnie być za życiem istniejącym, narodzonym, za życiem ułomnym, trudnym i nietrwałym. Za wolnością wyboru i tolerowaniem cudzego, nawet skrajnie odmiennego doświadczenia, zamiast fanatycznych prób wpływania na czyjeś decyzje. Zamiast wcielania się w omnipotentnych stwórców. To przede wszystkim próba podnoszenia jakości trwania tych urodzonych.

A na zakończenie zostaje już tylko muzyka.

ZDJĘCIE: kadr z Every Sperm is Sacred – Monty Python’s The Meaning of Life