29 maja 2020

22 maja to był ciężki dzień dla mnie. Ale wszystko się udało, poszło jak z płatka. Pokonałem w RTK Hojnora i to nie na punkty, tylko przez nokaut.

Mam nadzieję, że Arek widział moją akcję z Hojnorem. Ale nie zadzwonił, więc obawiam się, że mógł nie widzieć. Ale może jeszcze zadzwoni, pogratuluje. Nie zakładam nawet, że widział i nie dzwoni, albo tym bardziej, że widział i  nie zaważył mojego wielkiego zwycięstwa. Zresztą Arek wie najlepiej, jak z takimi Hojnorami rozmawiać w studiu, na wizji.

Uff, pokonałem największego fajtera sądeckiej Platformy. Przepis na zwycięstwo był prosty: trzeba wyprowadzić Hojnora z równowagi, aby zaczął się denerwować i sam się zatopi. Jest piana, potem lecą bulki, a na końcu Hojnor osiada na dnie. Aż miło. Trzeba być spokojnym i zapewniać przeciwnika, że się go szanuje, a to mówiłem kilkanaście razy: szanuje, szanuje…

Ja do niego o tym szacunku, a on mnie mieszał z błotem i obrażał. Szkoda, że mnie nie nazwał szczylem, albo chłystkiem, bo wtedy byłoby jeszcze lepiej. A ja do niego: panie Józefie, ja pana ogromnie szanuje. To jest jak szach mat. Sprawdza się zawsze. Człowiek się piekli. Na radzie także to stosuje i się sprawdza. Ludzie, wyborcy muszą to zauważyć. I sam to wymyśliłem. Warto było przeczytać trochę psychologii.

Jestem pewien, że Arek to widzi i kiedyś doceni. To nie tyle, abym został jedynką na liście, ale i z przedostatniego miejsca można wejść do sejmu, jak się ma głowę na karku. Ja mam i ciągle się rozwijam.

Hojnor to jednak powiatowa liga, w Warszawie jest prawdziwa arena. Ostatnio widziałem, jak Jacek Ozdoba pobił w wywiadzie Olejnik, kontrował, uderzał lewym prostym, komentował jej pytania, i ona wpadła w szał. Zdenerwowanie przeciwnika zawsze się opłaca. Ale Ozdoba gra już w dużej lidze, w Warszawie, w sejmie, w rządzie, ja na razie operuje w Sączu. Ale to się zmieni.

W czym jestem gorszy od Ozdoby, Kanthaka, Kalety, Wosia, a nawet Jakiego? Chociaż chłopaki są bardzo dobrzy, to trzeba otwarcie powiedzieć. Ale też trenują regularnie na dużej scenie, a ja na razie w powiatowym Sączu.

Wiem też, że trzeba obserwować opozycję. Widziałem wywiad Tuska. On jest dobry, stosuje metaforę, powinienem się tego nauczyć, ma też luz i swój styl. Muszę nad tym popracować, aby to włączyć do mojego arsenału.

Chce być sprawiedliwy i doceniam klasę przeciwników, trzeba się od nich także uczyć. Bardzo dobrze wypadł też Trzaskowski, wtedy jak ogłaszał swoje wejście w kampanię. Jest elokwentny, ma dobre tempo mówienia, dobrze czuje kamerę. To ważne. A propos Trzaskowskiego, on jest elitarny, ja muszę być ludowy, swojski, ale szybki i konsekwentny.

Ciekawe co by było, gdybym z trybuny sejmowej powiedział do Budki, że go ogromnie szanuje? Czy prezes by docenił ten zabieg? Na pewno by to zauważył, bo nikt tak nie mówi. To mój patent i nikt tego nie wymyślił jeszcze w Warszawie. Dzięki temu miałbym wejście również do Olejnik, do Kuźniara i można wtedy podziałać dalej, wchodzę na scenę, do ekstraligi. Na pewno nie byłbym przyciskaczem guzika w ostatnim rzędzie ław sejmowych.

Ale gdyby prezes nie docenił tego „szanowania”? Ja wiem, że to się sprawdza w dłuższej perspektywie. Czy wie prezes? Cóż, kto nie ryzykuje, to nie pije szampana.

Oczywiście muszę pamiętać, żeby się nie denerwować, nie dać się wyprowadzić z równowagi przez przeciwników, czy to na radzie, czy w studiu. Podobno uprawianie jogi daje spokój. Muszę pomyśleć o tym, ale jeżeli już, to w domu będę ćwiczył. Publicznie, chyba nie powinienem, bo joga jest zbyt lewacka.

ZDJĘCIE: Z zapisu transmisji sesji Rady Miasta w Nowym Sączu

*Tekst ma charakter satyryczny i nie jest zapisem prawdziwych wydarzeń